Organizacje pozarządowe, zwyczajni obywatele nikogo nie chcą zostawić samego sobie, wykluczonego: wszystkich kochać, nikogo nie oszczędzać. Jest w tym energia, którą widzę w łodzianach. Od codziennych, przyziemnych spraw, pomocy sąsiedzkiej, dbania o potrzebujących, po zaangażowanie w sprawy ponadlokalne, chęć zmieniania świata
Empatia to zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób, umiejętność przyjęcia ich sposobu myślenia, spojrzenia z ich perspektywy na rzeczywistość. Zdolność empatii okazuje się przydatna w wielu życiowych sytuacjach. Pomaga w relacjach międzyludzkich, ułatwia budowanie więzi przyjacielskich, małżeńskich i rodzicielskich oraz zawodowych. Projekt Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi ma na celu uświadomić ludziom znaczenie empatii w codziennym życiu, w najprostszych rzeczach. Wierzymy, że warto zacząć od podstaw, żeby potem zmieniać świat na lepsze. Na projekt składa się szereg różnorodnych działań: warsztaty, wykłady, spotkania z inspirującymi ludźmi, rozmowy, oraz kampania w tramwajach i przestrzeni miasta. 21 marca: Kolorowa Tolerancja. Rozmowa o działalności Fundacji Orla Straż // spotkanie online 22 marca: Kolorowa Tolerancja: Wszystkie Kolory Świata. Rozmowa o książce // spotkanie online 7 kwietnia: Ludobójstwo w Rwandzie. Rozmowa z Małgorzatą Wosińską // spotkanie online 8 kwietnia: Romowie. Rozmowa w Międzynarodowy Dzień Romów // spotkanie online30 kwietnia: Dzień Polonii10 maja: Dyskusja wokół filmu "Niebieskoocy" // spotkanie online21 maja: Światowy Dzień Różnorodności Kulturowej // dyskusja28 maja: "Ekshumacje polityczne – teoria i praktyka. Antologia tekstów // spotkanie online 19 czerwca: "Wszyscy wszystko zjedli" // pokaz filmu lipiec: Chodź na Bałuty jest wtorek // cykl spacerów 30 lipca: Miasto pełne przyjaźni. Spacer po Łodzi 12 sierpnia: wernisaż wystawy prac studentów ASP #empatia 15 sierpnia: Łódzki Piknik Różnorodności 22 sierpnia: Roots and Branches - Łódź and diaspora journeys – a discussion with the Second Generation after the Holocaust 7 października: "Wykluczenie przestrzenne, czyli usłyszeć wszystkie głosy" rozmowa z Magdaleną Milert, autorką bloga Pieing. 24 października: Śniadanie w dialogu 1 15 listopada: Jak Twoja empatia może pomóc dzieciom w trudnych sytuacjach? spotkanie z Martą Skierkowską z Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę // spotkanie online 17 listopada: Pomoc humanitarna dla uchodźców. Spotkanie z dr majorem Krzysztofem Chmielą, Stowarzyszenie Kombatantów Misji Pokojowych ONZ 23 listopada - Rozmowa o pamięci z Urim Wiznebergiem // spotkanie online 25 listopada: Graj empatycznie. Międzypokoleniowe warsztaty muzyczne z Adamem Lewartowskim 28 listopada: Śniadania w dialogu #2 29 listopada: #EMPATIADLAMIASTA Premiera reportażu „Rybna” Joanna Sikorzanka i Łukasz z Bałut 2 grudnia: pokaz filmu "Jestem Greta" w Kinie Bodo 5 grudnia: Śniadanie w dialogu #3 i Chanuka 8 grudnia: pokaz filmu "After the factory" i dyskusja o Łodzi 10 grudnia: Międzynarodowy Dzień Praw Człowieka // wykład online 17 – 19 grudnia: Warsztaty ukraińskich kolęd i pieśni świątecznych 19 grudnia: Koncert ukraińskich kolęd i pieśni świątecznych Na YouTube Centrum Dialogu Łódź znajdziecie empatyczne spoty i spotkania online, jakie zostały przeprowadzone w ramach projektu. Dla nauczycieli i nauczycielek: Poniżej znajdziecie Państwo propozycję scenariusza zajęć warsztatowych dedykowanych młodzieży szkół średnich, studentom i osobom dorosłym. Głównym celem tych zajęć jest uświadomienie uczestnikom, jak ważna jest empatia w kontaktach między ludźmi i jak bardzo może się przyczyniać do porozumienia. Scenariusz jest zapisem prowadzonych już zajęć w szkołach, jednocześnie mamy zgodę na to, byście Państwo dokonywali w nim zmian umożliwiających realizację warsztatu w dostępnych Wam warunkach. Uświadomienie wagi empatycznego komunikowania się jest pierwszym krokiem do dalszych eksploracji i praktyk porozumiewania się ludzi językiem bez przemocy, językiem serca. Zachęcamy do pogłębienia wiedzy zebranej w książce Autora paradygmatu Porozumienia bez Przemocy (Nonviolent Communication), dr Marshalla B. Rosenberga, pt. „Porozumienie bez przemocy. O języku serca”, Wyd.: Jacek Santorski & Co Agencja Wydawnicza, Warszawa 2009. Tam znajdziecie Państwo bardzo przystępny opis wszystkich najważniejszych aspektów PbP. SCENARIUSZ DO ŚCIĄGNIĘCIA: Opracowanie i realizacja: Renata Werpachowska – psycholog Beata Owczarska – pedagog Wydarzenie jest częścią projektu "Wszystkich kochać, nikogo nie oszczędzać! Całoroczne rozbudzanie #Empatii", dofinansowanego przez Urząd Miasta Łodzi oraz Ministerstwo Kultury Dziedzictwa Narodowego i Sport
Tyle tylko, że można odkładać pieniądze w mądry sposób, a można także oszczędzać nieefektywnie, wręcz głupio, z krzywdą dla siebie i innych. Na czym nie wolno oszczędzać? Oto dziesięć niemądrych sposobów na oszczędzenie. „Nie marnowanie pieniędzy to najlepszy sposób na zaoszczędzenie pieniędzy”. – Mokokoma Mkhonoana.

Oprócz wyprzedaży Steam wystartował także z plebiscytem na najlepsze oraz najgorsze gry. Tak jak w ubiegłym roku możemy nominować gry w danych kategoriach na tej stronie. Głosowanie zamyka się wraz z końcem Steam opisuje dane grupy:"„Kochać wszystkich, nikogo nie oszczędzać” Gry nas rozbawiają i sprawiają, że chociaż na chwilę odrywamy się od smutków dnia codziennego i ciężkich okresów naszego życia… i bądźmy szczerzy, rok 2017 był dla wielu osób ciężki. Z tego powodu właśnie KPNS pragnie wybrać grę, w której nie istnieje żadna walka lub konflikt.„Wybór ma znaczenie” Zabawa w grach leży w podejmowaniu decyzji, a ta nagroda powędruje do tej, która ma ich w bród. Może istnieje 31 sposobów na zdobycie twierdzy głównego złego? Może droga ku romantycznej przyszłości tylko czeka, aż przebędziesz ją z jednym z wielu potencjalnych partnerów? A może zajmiesz się hodowlą jedwabników? Wszystkie te kwestie mają wspólną cechę: wybór zawsze należy do ciebie.„Mój senny koszmar” Ta nagroda jest nieco myląca, bo ta gra nie jest jedynie koszmarem. Ona wkrada się do każdej twojej myśli. Ta gra nie wymaga poświęcenia twojego czasu. To ty go jej oddajesz.„Babciny obiadek” Istnieją gry, które cię ekscytują. Istnieją gry, które dają ci szczęście. Istnieją również gry tak intensywne, że aż reagujesz całym swoim ciałem. Mówimy o nogach jak z waty. Mówimy o pocących się dłoniach. Mówimy o atakach paniki. Mówimy o twoich znajomych, którzy przypominają ci o oddychaniu. Mówimy o babcinym obiadku.„Nie przepraszaj za nic” Nagroda ta jest przeznaczona dla gry, którą kochasz mimo wszystko. Czy ma jakieś wady? Być może. Czy inni nie rozumieją waszej miłości? Na pewno. Ale nie martw się, nie ma się o co obwiniać. To czysta przyjemność.„Wszystkie psy wojny puszczone ze smyczy” Poeta nie mógł ująć tego lepiej. Ta gra nie oferuje może największych fajerwerków... ale oferuje coś lepszego. Potencjał. Potencjał bycia potężną siłą natury. Albo i nie. Kto wie. Jesteś panem na włościach i nikt nie będzie ci mówił, co masz robić.„Nie do wiary” Bądźmy szczerzy: gry mogą zawierać w sobie dosyć absurdalne elementy… od historii, które napędzają fabułę, poprzez przedmioty wymagane do pokonania przeszkód, aż po samych głównych bohaterów. Ta nagroda przeznaczona jest dla gry, która posiada kluczowy komponent, który poza kontekstem wydaje się szalony, ale podczas rozgrywki sprawia, że nawet powieka ci nie drgnie, bo w tej chwili ma sens.„Dusza Witruwiusza” Człowiek witruwiański był wyobrażeniem idealnej formy według Leonarda. W podobnym stylu KPNS chce uczcić najlepiej zbudowaną postać... bez znaczenia, czy jest to człowiek, obcy, przedstawiciel rasy antropologicznych kotów czy czarna krowa w kropki bordo.„Nie do opisania” Ta gra jest jak... w zasadzie to jest bardziej podobna do... wyobraź sobie połączenie... a wiesz co, nie umiem jej opisać, po prostu w nią zagraj.„Owoc miłości” Z tej gierki żadna nowość, a członkowie zespołu stojącego za nią zdążyli już wyhodować brody, których nie powstydziłby się rasowy czarodziej. Ale że rodzice z nich na medal, to wciąż wspierają swoje dziecko, wydając nowe aktualizacje po tych wszystkich latach.„Łooooo, stary! Akademia niewystarczająco jasno opisała tę nagrodę w ubiegłym roku. Spróbujmy jeszcze raz. Ta nagroda jest dla „Las Vegas Parano” gier komputerowych.„Lepsze, niż się spodziewaliśmy” Wszyscy to kiedyś odczuliśmy. Podekscytowanie na myśl o tej jednej produkcji, zamówienie jej w przedsprzedaży, nerwowe oczekiwanie na zakończenie pobierania i w końcu upragnione granie. A emocje i wrażenia z niego płynące? Jeżeli swoje możesz określić słowami „Jaram się bardziej niż Rzym za Nerona”, to znasz już swojego kandydata do tej nagrody.„Dopisek” Jesteś członkiem Komitetu Przyznawania Nagród Steam, a to oznacza, że twój głos się liczy! Jaką dodatkową kategorię powinniśmy dodać do Nagród Steam 2017? Najlepsze wykorzystanie latarni morskiej? Najlepsza gra do słuchania Hamiltona? Limitem jest twoja wyobraźnia (i twoje niejasne poczucie przyzwoitości)!"Macie swoich kandydatów?

\n \n kochać wszystkich nikogo nie oszczędzać
Bagatellka. 14,079 likes · 2 talking about this. Życie i jego odmiana przez przypadki w zbagatelizowanej formie. Zapraszam do uśmiechu! ♥ Imię: Aya Nazwisko: Morri Klasa: I B Urodziny: 31 lipca Znak zodiaku: Lew Wzrost: 161 cm Waga: 33 kg Ulubiona lekcja: Wychowanie fizyczne Nielubiana lekcja: Historia Opis: Aya jest na pewno bardzo wygadaną dziewczyną. Najpierw robi, potem myśli, przez co często wpada w kłopoty. Przyjacielska i miła. Nikomu nie odmówi pomocy. Ponad wszystko ceni sobie przyjaźń. Jest w związku z Hao. Ma wiele niewykorzystanej energii, dlatego też wszędzie jest jej pełno. Przez to niekiedy kłóci się ze swoim chłopakiem. Potrafi zjeść pięć razy więcej niż sama waży. Nie lubi zakupów i strojenia się, za to bardzo chętnie pójdzie na mecz piłki nożnej. Bałaganiara. Nienawidzi być znieważana przez innych, szczególnie przez mężczyzn. Uważa, że nic nie jest niemożliwe jeśli się tego naprawdę chce. Potrafi narobić niezłego rabanu, kiedy dowie się, że ktokolwiek skrzywdził kogoś z jej najbliższych. Imię: Hao Nazwisko: Asakura Klasa: I B Urodziny: 12 maja Znak zodiaku: Byk Wzrost: 174 cm Waga: 55 kg Ulubiona lekcja: Biologia Nielubiana lekcja: Wychowanie do życia w rodzinie Opis: Hao jest bardzo ambitnym chłopakiem. Za cel obrał sobie zostanie lekarzem, więc wiele uwagi poświęca nauce. Pedant. Dużo czasu spędza na przestrzeganiu porządku oraz na pielęgnację swojego wyglądu, a w szczególności włosów. Jest jednym z najpopularniejszych chłopaków w szkole. Przystojny, szarmancki, mądry, wysportowany – ideał wielu nastolatek. Asakura jednak wiąże swoją przyszłość jedynie z Ayą. Będąc z nią w związku często wpada w niezłe kłopoty. Jednak razem ze swoim bratem bliźniakiem i resztą przyjaciół potrafią wyjść z każdej opresji. Świetny kucharz. Potrafi zrobić coś z niczego. Czasem ma uczucie, że w związku z Ayą, to on będzie matką. Dziewczyna wytyka mu, że Hao jest zboczeńcem, co oczywiście według niego jest nieprawdą. Imię: Anna Nazwisko: Kyoyama Klasa: I B Urodziny: 22 lipca Znak zodiaku: Rak Wzrost: 158 cm Waga: 42 kg Ulubiona lekcja: Język japoński Nielubiana lekcja: Biologia Opis: Bardzo dumna dziewczyna. Wie czego chce, a chce żyć razem z Yoh. Udaje niedostępną i zimną, aczkolwiek tak naprawdę wspaniała z niej przyjaciółka. Rozsądna, dlatego też często z politowaniem patrzy na wyczyny najbliższych. Nie chcąc ich jednak zostawiać samych wciąga się w wir wydarzeń wraz z lokatorami. Anna potrafi sobie wszystkich podporządkować, o ile tego zechce. Bez skrupułów nawrzeszczy na nauczyciela, jeśli tylko ten pomyli się w punktacji na jej sprawdzianie. Strasznie nie lubi praktycznych zajęć na biologii, gdzie są zmuszani do rozkrajania różnych stworzeń. Imię: Ren Nazwisko: Tao Klasa: II B Urodziny: 1 stycznia Znak zodiaku: Koziorożec Wzrost: 163 cm Waga: 49,5 kg Ulubiona lekcja: Chemia Nielubiana lekcja: Matematyka Opis: Pochodzi z dość wpływowej rodziny. Mądry, aczkolwiek za dużo pyskuje. Nienawidzi nauczyciela matematyki z nieukrywaną wzajemnością. Uważa, że wszystko wie najlepiej i zawsze docieka swoich racji, przez co ma częste starcia z pedagogami. Trudno nawiązuje nowe znajomości, mimo to dzięki swojemu wyglądowi i charakterystycznemu usposobieniu jest adorowany przez wiele dziewczyn. On jednak nie wykazuje potrzeby zawarcia związku. Dla najbliższych zrobiłby wszystko, chociaż sam o sobie twierdzi, że ma serce z kamienia. Imię: Yoh Nazwisko: Asakura Klasa: I B Urodziny: 12 maja Znak zodiaku: Byk Wzrost: 174 cm Waga: 55 kg Ulubiona lekcja: Godzina wychowawcza Nielubiana lekcja: Matematyka Opis: Śpioch. Kocha odpoczynek i dobre jedzenie. Co nie znaczy, ze tylko to robi w życiu. Kiedy trzeba potrafi wziąć się ostro do roboty. Wspaniały przyjaciel, zawsze można się mu wyżalić i pogadać na spokojnie. Dla najbliższych zrobi wszystkiego. Nie lubi się z nikim kłócić ani żyć w konflikcie. Kocha swojego braciszka, dlatego wspiera go ile sił. Jest w stałym związku z Anną. Cicho marzy o karierze gwiazdy Rock'a, ale nie do końca jest przekonany czy mu się to uda. Imię: Tiffany Nazwisko: Red Klasa: I B Urodziny: 13 listopad Znak zodiaku: Skorpion Wzrost: 160 cm Waga: 44 kg Ulubiona lekcja: Język angielski Nielubiana lekcja: Biologia Opis: Tiffany to bardzo tajemnicza osoba, która pojawiła się w klasie I B w drugim semestrze. Niby miła i przyjazna, a żmija. Wyrywa chłopaków bez znaczenia, czy są zajęci czy nie. Uwielbia języki obce, sama pochodzi z Anglii, przez co od razu nie spodobała się Ayi. Praktycznie od początku nie dogadywała się z dziewczynami z Akademika Akumine, potem poznali się na niej również chłopaki. Ale czy ta sytuacja się zmieni…? Czy dostanie szansę od Ayi i reszty paczki? Imię: Vitsumi Nazwisko: Yumenai Klasa: I B Urodziny: 18 stycznia Znak zodiaku: Koziorożec Wzrost: 160 cm Waga: 43 kg Ulubiona lekcja: Fizyka Nielubiana lekcja: Historia Opis: Człowiek enigma, chodzący sfinks. Lubi mówić mądre rzeczy. Wspaniale gotuje i w sprawach kuchni świetnie dogaduje się z Hao. Ma swój własny styl, nie podporządkowuje się nikomu. Niezmiernie punktualna. Lubi pokazać kto tutaj rządzi oraz być w centrum uwagi. Uparta, konsekwentna. Nie da sobie w kaszę dmuchać. Do celu może iść po trupach. Kiedy jednak dostaje głupawki i zaczyna się bawić, trudno odciągnąć ją od szalonych pomysłów. Dobry sportowiec, szczególnie kiedy chodzi o rzucanie czymkolwiek. Imię: Itachi Nazwisko: Uchiha Klasa: III C Urodziny: 9 czerwca Znak zodiaku: Bliźnięta Wzrost: 177 cm Waga: 57,5 kg Ulubiona lekcja: Fizyka Nielubiana lekcja: Geografia Opis: Przewodniczący Samorządu Szkolnego. Ma własny funclub. Niezwykle inteligentny, możesz z nim powyciągać całki. Były pupil Jirayi, jendak od kiedy zaczął zadawać się ze swoimi nowymi lokatorami jego poziom przypałów w szkole osiągnął poziom max. Z początku jeszcze ma wyrzuty sumienia, ale potem jest już zrezygnowany i zamierza korzystać z zycia. Wyśmienity w przedmiotach ścisłych, jedynie z geografią sobie nie radzi. Jako najstarszy z całej paczki często przejmuje za nich odpowiedzialność. Największy problem ma z Ayą, która zamierza zrzucić go z tronu przewodniczącego. Imię: Kenami Nazwisko: Kitsune Klasa: I B Urodziny: 9 sierpnia Znak zodiaku: Lew Wzrost: 159 cm Waga: 46 kg Ulubiona lekcja: Język japoński Nielubiana lekcja: Język angielski Opis: Dziewczyna wierząca w moc tęczy i jednorożce. Nadużywa słowa „słodkie”. Żyje według zasad „kochać wszystkich nikogo nie oszczędzać”. Przytula się do wszystkiego co przed nią nie ucieka, ale to co ucieka też łapie. Nikt tak naprawdę nie wie co dzieje się w jej głowie. Zawsze wesoła i uśmiechnięta, szczerzy się bez powodu. Niechętnie mówi o swojej przeszłości, dość tajemnicza. Czasem zachowuje się bardzo dziwnie i znika bez słowa, co wzbudza podejrzenia u Ren'a. Reszta nie zwraca na to zbytniej uwagi, gdyż nie uważają tego za bardziej dziwne zachowanie niż zazwyczaj. Kenami lubi zajmować się różnymi rodzajami sztuki. Do tego interesuje się techniką. Lubi gotować, aczkolwiek jej potrawy nie są polecane nikomu. Najczęściej wyżerają talerze, lub też na własnych nóżkach uciekają przed nożem i widelcem. Wiecznie się spóźnia. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Prowokacja. Kochać wszystkich, nikogo nie oszczędzać! Co u Ciebie słychać? Nigdy sie nie nauczysz. Nigdy nie odmawiam.

Byli ze sobą na tyle długo, że pamiętali nie tylko swoje pierwsze, ale i drugie imiona, znali tak dobrze, że wiedzieli już po mowie ciała, kiedy które z nich kłamie, i kochali tak bardzo, że akceptowali swoje najbardziej ześwirowane dziwactwa. Na przykład to, że ona nie była w stanie zasnąć, jeśli nie umyła wszystkich blatów i nie poodkurzała przed spaniem i to, że on zawsze prosił o frytki na osobnym talerzu w IKEI, żeby przypadkiem nie zalały się sosem z klopsików. Choć w sumie to nic, prawdziwym wyznacznikiem ich poziomu zakochania, był fakt, że gdy żartowali na temat tego, że będą mieli razem dziecko, żadne z nich nie dostawało ciarek przerażenia na całym ciele i nie zaczynało instynktownie biec w ciemności w bliżej nieokreślonym kierunku, byle tylko uciec od tej wizji. Oboje pracowali, jak przystało na dorosłych, poważnych i odpowiedzialnych ludzi, 5 dni w tygodniu, po przynajmniej 8 godzin dziennie, tocząc heroiczną walkę ze wszystkimi wyzwaniami, za które im płacili. Które nie raz wyczerpywały ich jak utrzymanie porządku w kawalerce, więc gdy już czuli, że ich baterie padają i potrzeba regeneracji, a przynajmniej przerwy, on wpadł na pomysł. „Genialny w swej prostocie”, jakby to zaskreczował DJ Adamus w programie Jakuba Wojewódzkiego. Pomysł ten brzmiał: jedźmy na weekend w góry! Przyznacie, że genialne, prawda? Ona, nie mając za bardzo wyjścia, również przytaknęła i z radością zaczęła przeglądać z nim hotele, żeby znaleźć ten jeden jedyny najjedyńszy, w którym poczują się jak królowie, jak Książę William i Księżna Kate. Tyle, że bez tłumu gapiów przed wejściem i dzikich paparazzi na drzewach. I znaleźli! Dziewięciopunktowy w skali Bookingu, czterogwiazdkowy w skali astronomicznej i zajebisty w skali ich własnej. Zarezerwowali, namalowali w swoich głowach pejzaż górskiej sielanki, z dala od miejskiego zgiełku i sąsiadów na przemian katujących ich audycjami Radia Maryja i rozklepywaniem mięsa na schabowe, i wyczekiwali dnia, gdy białe górskie pasmo rozciągnie przed nimi niezmącony spokój. W końcu ten moment nastał, spakowali do walizek wygodne ciuchy na lenienie i wycięte na zbliżenie, wsiedli do auta i śpiewając wodny przebój Lykke Li, ruszyli w stronę górskich źródeł! Po dotarciu na miejsce, odebrali karty do swojego pokoju, wjechali na 3 piętro, szybkim ruchem ściągnęli kurtki i buty, i wskoczyli na łóżko, ze zwinnością urwisów, które w dzieciństwie zarwały niejeden stelaż, rozkoszując się odprężającym widokiem białych szczytów za oknem. Było dokładnie tak jak sobie zaplanowali: spokój, przyroda i tylko ich dwoje. Do momentu, aż nie usłyszeli przeraźliwego ryku, rozdzierającego ciszę jak Rejtan szaty. Autorem tego szlachtującego membrany popisu wokalnego nie był ani niedźwiedź napadający na turystów, ani turyści uciekający przed niedźwiedziem, ani nawet jeleń grzebiący z nudów w ziemi. Tak przeraźliwy i niemożliwy do pohamowania dźwięk, mogło wydać z siebie tylko jedno zwierzę: dziecko! Beczące dziecko w pokoju nad nimi sadystycznie zabiło atmosferę intymności, sprzyjającą zdobyciu innych szczytów niż górskie, ale nie poddawali się. Przed wyjazdem zaplanowali, że odpoczną i mieli zamiar dopiąć swego, nawet, gdyby mieli się od tego zmęczyć. Postanowili skorzystać z innych niż łóżko atrakcji hotelowych, przebrali się w mięciutkie szlafroki i zjechali windą na basen. Na basen, na którym aż roiło się od dzieci, jak od piranii w Amazonce. Skakały z brzegów, biły się piankami, rzucały piłką i pływały w kółkach. Wszędzie! Rycząc wniebogłosy w trakcie wykonywania każdej z tych czynności. I będąc w bezruchu zresztą też. Widok tego oczka wodnego w pełni opanowanego przez mikrusy między drugim, a jedenastym rokiem życia, nieprzestrzegające żadnych zasad BHP, nie mówiąc już o zwykłym pożyciu międzyludzkim, wyglądał jak plan zdjęciowy nowego horroru Hitchcocka. W momencie, gdy jeden 5-latek myśląc, że Jego noga jest dziecioprzepuszczalna, rozpędzony odbił się od niej lądując na płytkach z charakterystyczną pieśnią na ustach, którą fonetycznie można zapisać jako „łeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee”, a drugi, zapominając, że nie jest na wuefie w szkole i nie gra w zbijanego, trafił Ją mokrą piłką w głowę, Oboje stwierdzili, że przegrali tę walkę i czas na kapitulację. Nie odpuszczali jednak wojny, wciąż wierząc, że są w stanie wygrać ten spór o odpoczynek. Było jednak zbyt późno na wycieczkę po którymś ze szlaków, a też nie po to przyjechali na łono natury, by chodzić po knajpach, więc zdecydowali się na ostatnią dostępną opcję – partyjkę bilardu. Wszak była to gra tylko dla dorosłych, ze względu na jej niebezpieczeństwo związane ze śmiercionośnymi bilami napędzanymi przez cyklopogenne kije. I fakt, że żeby dosięgnąć do stołu, trzeba mieć te metr sześćdziesiąt. Wjechali więc na poziom z kawiarnią, którą otaczał taras widokowy i gdy tylko drzwi od windy się rozsunęły, ich oczom ukazał się batalistyczny krajobraz rodem z „300”. Chłopiec w bluzie z Kaczorem Donaldem wspinał się na stół z uzami, trzymając pod pachą kij, którym ciągle coś strącał, natomiast dziewczynka z niebieską kokardą we włosach ciągnęła go za nogę, próbując sprowadzić na ziemię. Wiedzieli, że lada moment dojdzie do rozlewu krwi, więc żeby nie być tego, świadkami wcisnęli guzik z cyfrą „3” na tablicy w windzie i wrócili do pokoju. – Jutro też jest dzień – rzucił z troską On do Niej, gdy przymierzała się do wzięcia rozpędu i uderzenia głową w ścianę, po czym poszli spać, licząc, że jutro faktycznie będzie lepiej. Noc upłynęła spokojnie, blask księżyca wpadał im przez okno oświetlając stolik z niedopitym winem musującym, jednak poranek przyszedł wcześniej niż się spodziewali. O 6:30 w pokoju nad nimi włączyła się ta sama syrena alarmowa, która roztrzaskała w drobny mak atmosferę zbliżenia dzień wcześniej. Półprzytomni, wątpiąc, że ktoś na małoletnim tenorze wciśnie przycisk pauzy, zwlekli się z łóżka i oddali się rytuałowi porannej toalety, przy akompaniamencie tupotu małych stóp dobiegającym z korytarza. Czyści i pachnący, z resztkami nadziei na romantyczny weekend, zjechali na poziom -1, do sali jadalnej na śniadanie, licząc, że ponakładają sobie naleśniki ze świeżymi owocami i miodem, na które w ciągu tygodnia nigdy nie mają czasu, i tym razem nie zastali bitwy Spartan pod Termopilami. Nie. To co wyświetliło im się na siatkówkach oczu było prawdziwą bitwą o Śródziemie z „Władcy Pierścieni”. Oddziały szkrabów, jak rozjuszone byki, atakowały wszystko co było w zasięgu ich głów, siejąc popłoch wśród cywili, szturmowcy, sięgający głowami ponad blaty z jedzeniem, przejmowali teren dekorując rozpaćkanymi pomidorami i Nutellą otoczenia wokół siebie, a cała ta batalia odbywała się przy gorliwym dopingu nowo narodzonych. On i Ona wzięli w dłoń po bułce i oscypku i ewakuowali się z powrotem do windy, najszybciej jak tylko było to możliwe. Gdy w końcu nastała niedziela, dzień wyjazdu i powrotu do normalności, pakując swoje walizki do samochodu płakali ze szczęścia, ciesząc się, że już nikt nie obudzi ich niekontrolowanym płaczem w środku nocy i przyrzekli sobie jedno: koniec z seksem. Przynajmniej dopóki nie przejdzie trauma. autorem zdjęcia w nagłówku jest Team Dalog

RT @KGroniew: @Alicja6511 Kiedyś miałam z nią dziwna rozmowę bo jej tweety i słownictwo były bardzo sprzeczne z tym przekazem który ma na koncie że wszystkich kochać i nikogo nie oszczędzać…. 21 Nov 2021
Temat 1: ,,Kochać wszystkich, nikogo nie oszczędzać”!Temat 2: „Boże, chroń nas przed tymi, co chcą dla nas dobrze, bo przed tymi, co chcą źle, obronimy się sami”. Drewniane podłoże trzeszczało w rytmie kulejących kroków. Lekki wiatr wzbijał w powietrze drobiny pyłu, wirujące w ostatnich promieniach słońca. Mógł bez problemu spojrzeć w niebo – pozostałości dachu zapadły się do środka. Chmury płynące powoli nad jego głową nabrały już sinego odcienia. Myślał, że lepiej przyjść tu, kiedy wszystko będzie jeszcze skąpane w dziennym świetle. Ogarnąć dobrze wzrokiem. Za dnia przemierzać powoli cudzy teren tylko po to, by w końcu odwiedzić samotną, częściowo spaloną ruderę. Ludzie gadali o nim, że jest niespełna rozumu. Wiedział tylko, że po zachodzie słońca staje się innym człowiekiem. Wędrował przez kolejne pomieszczenia, oglądając pozbawione szyb okna, gdzieniegdzie z resztkami firan. Odpadające strzępy tapet z osmalonych ogniem ścian. Szczątki mebli – te, które ocalały z pożaru i miały jakąś wartość, już dawno rozkradziono. To, że dom w ogóle jeszcze stał, zawdzięczał głównie temu, że w promieniu kilku kilometrów rozciągały się jedynie lasy i wzgórza. Wszechobecna woń rozkładu nie zdołała jednak w pełni przykryć tego, co było dawniej. Ciągle miał to przed oczami, całym sobą czuł jego duszę. To był kiedyś piękny dom. Piękny i wyglądem, i ludźmi, którzy w nim mieszkali. Nic dziwnego, kiedy motto tej rodziny brzmiało: ,,Kochać wszystkich, nikogo nie oszczędzać”. Zapewne tym się kierowali, przyjmując go pod swój dach, gdy samotność pod własnym stała się nie do zniesienia. W zamian przyjmował ich zasady, ucząc się podobnie patrzeć na świat. Nieraz zastanawiał się, czemu ludzie tacy jak oni zdecydowali się żyć na uboczu, z jakiej przyczyny tak rzadko ktoś ich odwiedza, a jeśli już, są to krótkie wizyty, w czasie których rozmawia się przyciszonymi głosami, cedząc słowa lub wymieniając przestrogi. Czemu pan domu często wyjeżdża, żeby wrócić po kilku dniach i w ponurym nastroju zamknąć się na długie godziny w gabinecie. Zawsze jednak w końcu wychodził, by przy posiłkach i zabawach z dziećmi opowiadać z błyskiem w oku o swych wielkich planach. Przysłuchując się jego przemowom z boku, niewiele z tego rozumiał. Dlaczego jednak miałoby to interesować kogoś, kto sam nie najlepiej radził sobie z ludźmi? Pewnego razu, po kolejnej dziwnej wizycie, pan domu wyjechał rozradowany. Pojawiła się szansa, nareszcie chcą go wysłuchać. I wkrótce po jego odjeździe w domu zjawili się oni. Pozornie wszystko było w porządku; był wśród nich jej brat, poznawała go. Rodzeństwo powitało się serdecznie. A jednak coś w tych ludziach, którzy z nim przybyli, ,,partnerach w interesach”, kazało nie rzucać się w oczy i obserwować, trzymając broń w pogotowiu. Na szczęście taki człowiek jak on nawet w normalnych okolicznościach nie zwracał niczyjej uwagi. Pod wieczór wszystko stało się jasne. Krewny usilnie nakłaniał ją, by zabrała dzieci i uciekła z nimi. Tłumaczył, że to dla jej dobra, że próbuje ją chronić przed mężem-wariatem, który swoją działalnością stwarza zagrożenie dla otoczenia. Opierała się, jemu wymknęło się kilka słów za dużo. Pozory szlag trafił, zaczęła się szarpać, ,,partnerom w interesach” skończyła się cierpliwość. Po chwili jej brat drgał w kałuży krwi, a ,,wspólnicy" zabrali się do sprawy po swojemu. On i jego odwieczny towarzysz także; ale co przeciw kilku uzbrojonym może poradzić mężczyzna z jednym pistoletem i stary pies? Wszystko rozstrzygnęło kilka strzałów i jedna eksplozja bólu. * * * Chciał powiedzieć, że pojedzie z nim, ale odkąd opowiedział mu, co się stało, żadne słowa nie chciały już przejść przez gardło. Jak mógł wychodzić z taką propozycją ktoś, kto nawet nie potrafił obronić jego rodziny w ich własnym domu i jeszcze ośmielił się to przeżyć? Po prostu nie był tego godny. A fakt, że odtąd utykał, czynił z niego tylko zbędny ciężar. Pan domu zauważył to. Przed odjazdem położył mu rękę na ramieniu. – Antoni – powiedział. – To sprawa między nimi, a mną. Przykro mi, że zostałeś w nią uwikłany. Kochasz ten dom, prawda? Pokiwał głową, bo nadal nie potrafił się odezwać. Coś w tych oczach paraliżowało, choć nie było skierowane do niego. Z całej postaci tylko głos pozostał taki, jak dawniej. Choć i on jakiś powolny, wyważony, jakby balansował na krawędzi. – Tylko dlatego będę miał do czego wracać, że zostanie tu osoba, która to miejsce kocha i o nie zadba. Dosiadł konia i siedział tak przez chwilę, wpatrując się w dal. – ,,Kochać wszystkich, nikogo nie oszczędzać” – powiedział jeszcze głucho, nim spiął wierzchowca i zniknął za wzgórzem. Zawsze miał go prześladować wyraz twarzy jeźdźca w czasie wypowiadania tych słów. Nagle nabrały zupełnie nowego znaczenia. Po latach zrozumiał także, że tak nie wygląda twarz człowieka, który wraca. Wędrował wiele kilometrów po okolicy, nie zważając na pogodę i rwanie w nodze. Parę razy spotykał ludzi, którzy uciekali z przerażeniem na jego widok. Pewnej pochmurnej nocy, gdy wręcz desperacko krążył pomiędzy wzgórzami, zrozumiał wreszcie, że robi to, bo nie może dłużej wytrzymać w domu, w którym wszystko przypomina mu tamte, wciąż niejasne wydarzenia. Noce były najgorsze. Rozrywało go szaleńcze pragnienie działania, przytłaczały samotność i poczucie bezradności. Coraz natrętniej powracało pytanie, kto właściwie był wariatem. I kto teraz nim jest. Gdzieś, niestety nie w niego, uderzył piorun. Tknięty straszliwym przeczuciem zawrócił. Drogę wskazywała coraz wyraźniejsza łuna. Za późno dotarł na miejsce, niemal ciągnąc za sobą odmawiającą posłuszeństwa kończynę. Ogień zdołała ugasić dopiero ulewa. Zdradził ten dom po raz drugi. Uciekł. A dziś, wracając tu znowu, miał wrażenie, że czyni to po raz trzeci. Na progu ostatniego pomieszczenia zatrzymał się raptownie; wyczuł to, jeszcze zanim zobaczył. Wszystko wskazywało na to, że obozowała tu jakaś banda – deski z podłogi zostały pozrywane i razem z pokrywającymi wszystko odłamkami dachu zapewne skończyły jako paliwo do ogniska, po którym pozostał krąg popiołu w centrum ogołoconego terenu. Dookoła walały się śmieci, w tym odłamki porozbijanych butelek. Wzrok przyciągnęło jednak coś znacznie gorszego. Na ścianie wycięte były koślawe litery. Nie czytał ich nawet; ze złości wszystko drgało mu przed oczami. Podszedł i przesunął po znakach palcami, mając wrażenie, że wycinają mu się w ciele. Wyryte zbyt głęboko, żeby zetrzeć ot tak. Trzeba by było tę ścianę po prostu zniszczyć. Wyprostował się gwałtownie. Dopiero teraz w pełni to do niego dotarło. ,,Kochać wszystkich, nikogo nie oszczędzać”. Kochał to miejsce. Tak jak nic i – już nikogo innego na świecie. Nie pozwoli, aby ktokolwiek jeszcze je sprofanował. Ochroni przed bolesnym, powolnym rozkładem, jedynym sposobem, jaki mu pozostał. Słońce już zniknęło za horyzontem, niebo w przerwie między chmurami a ziemią straciło ostatnie ciepłe barwy. Drzewa i wzgórza zlewały się w jednolitą, czerniejącą masę. Czuł, jak mrok z wolna pochłania i jego. Tak. Przyjaciel czekał za wzniesieniem, pilnując ich koni, tak, jak go prosił. Inny pewnie nie umiałby powściągnąć ciekawości, ale oni znali się na tyle, by rozumieć, że ciekawość to w ich przypadkach pierwszy stopień do piekła. – Nareszcie. Już myślałem, że… – Urwał, gdy dostrzegł łunę pożaru. – Co ty… – Posłał mu przerażone spojrzenie. Odpowiedź raczej go nie uspokoiła. Oczy pozostały zimne, ale usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, ukazując zęby. Przyjaciel odwrócił wzrok i, kiedy ruszyli, nie odrywał już oczu od drogi przed sobą. Cokolwiek teraz myślał, musiał mu zaufać; szczątki nie będą płonęły długo, łuna zgaśnie, a bez jego znajomości terenu nie odnajdą drogi w ciemnościach. On z kolei był o kompana spokojny; nic nie powie. Bo i o czym? O spaleniu starej rudery, która tylko dla jednej, nieistotnej osoby cokolwiek jeszcze znaczyła? O tym, że jednak jest niespełna rozumu? Nawet jeśli, to nie było ważne. Liczyło się to, co zabrał ze sobą – obraz miejsca, które będzie od teraz istniało tylko w nim, w jedynym bezpiecznym ukryciu. Już nic mu nie zagrozi, nikt więcej go nie zbezcześci. – Moje… Jest tylko moje. I właśnie dlatego się uśmiechał. Nie jestem wybredna względem userów, przygarnę każdego, niezależnie od aktywności, bo sama nie jestem najaktywniejszym graczem, ale się staram, ok. Najmłodsze maluszki Baal nazwałaby w swoim rodzimym języku, a wszystkich wychowanków chętnie nauczyłaby mówić w Akarubi, by móc się z nimi komunikować jak z własnym rodzeństwem.
N, Nefre Nefre - Jedna miłość Ave Częstochowa! Peace and Love ludzie! Piekło zamarzło Kochać wszystkich Nikogo nie oszczędzać To potrzebne jest na świecie Żeby wszystkim lepiej nam się żyło
.
  • ezlh1yojsn.pages.dev/348
  • ezlh1yojsn.pages.dev/45
  • ezlh1yojsn.pages.dev/6
  • ezlh1yojsn.pages.dev/58
  • ezlh1yojsn.pages.dev/169
  • ezlh1yojsn.pages.dev/151
  • ezlh1yojsn.pages.dev/150
  • ezlh1yojsn.pages.dev/244
  • ezlh1yojsn.pages.dev/60
  • kochać wszystkich nikogo nie oszczędzać