Samorządowcy nie negują, że instytucja petycji jest potrzebna – dzięki niej mieszkańcy mogą oddziaływać na decyzje władz lokalnych. Jednak bardzo często dotyczą one spraw nie związanych z samorządem, a mimo to trzeba je procedować - organizować posiedzenia komisji rady - a to marnowanie czasu i pieniędzy. Procedura powinna ich zdaniem być dopracowana, by nie przekształcała #1 nie daję już rady Nowy uczestnik Bywalec 6 postów Imię:Ewa @Przywołaj Napisano 21 kwiecień 2016 - 10:25 Do góry #2 nie daję już rady nie daję już rady Nowy uczestnik Bywalec 6 postów Imię:Ewa @Przywołaj Napisano 21 kwiecień 2016 - 10:27 Nie mam z kim porozmawiać, myślałam ,że może coś napiszę ale też mi nie wychodzi. Do góry #3 Gość_atamina_* Napisano 21 kwiecień 2016 - 10:30 Witaj Zawsze możesz napisać pw Zapraszam do wyżalenia się ... Do góry #4 nie daję już rady nie daję już rady Nowy uczestnik Bywalec 6 postów Imię:Ewa @Przywołaj Napisano 21 kwiecień 2016 - 13:11 Taki stan trwa od kilku lat, jest coraz gorzej. Trzy lata temu byłam u psychiatry- raz, więcej nie miałam odwagi. Wstydziłam się chyba moich zalów i płaczu. Od kilku lat nie mogę sobie poradzić ze łzami. Bardzo mi przeszkadzają w kontaktach z innymi ludźmi. Dużo spraw zostawiam niezalatwionych właśnie przez te moje głupie łzy. odczepSię lubi to Do góry #5 nie daję już rady nie daję już rady Nowy uczestnik Bywalec 6 postów Imię:Ewa @Przywołaj Napisano 21 kwiecień 2016 - 13:11 Jak sobie z nimi poradzić? Do góry #6 Gość_atamina_* Napisano 21 kwiecień 2016 - 18:53 Posłanie do nadwrażliwychKazimierz Dąbrowski Bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi za waszą czułość w nieczułości świata za niepewność wśród jego pewności Bądźcie pozdrowieni za to, że odczuwacie innych tak, jak siebie samych Bądźcie pozdrowieni za to, że odczuwacie niepokój świata jego bezdenną ograniczoność i pewność siebie Bądźcie pozdrowieni za potrzebę oczyszczenia rąk z niewidzialnego brudu świata za wasz lęk przed bezsensem istnienia Za delikatność nie mówienia innym tego, co w nich widzicie Bądźcie pozdrowieni za waszą niezaradność praktyczną w zwykłym i praktyczność w nieznanym za wasz realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego Bądźcie pozdrowieni za waszą wyłączność i trwogę przed utratą bliskich za wasze zachłanne przyjaźnie i lęk, że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami Bądźcie pozdrowieni za waszą twórczość i ekstazę za nieprzystosowanie do tego co jest, a przystosowanie do tego, co być powinno Bądźcie pozdrowieni za wasze wielkie uzdolnienia nigdy nie wykorzystane za to, że niepoznanie się na waszej wielkości nie pozwoli docenić tych, co przyjdą po was Bądźcie pozdrowieni za to, że jesteście leczeni zamiast leczyć innych Bądźcie pozdrowieni za to, że wasza niebiańska siła jest spychana i deptana przez siłę brutalną i zwierzęcą za to, co w was przeczutego, niewypowiedzianego, nieograniczonego za samotność i niezwykłość waszych dróg bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi Bądź pozdrowiona Myślę,że terapia u psychologa pomoże Ci je okiełznać (przecież one nie głupie,tylko piękne)Czasami tylko bywają zbyt nachalne Do góry #7 nie daję już rady nie daję już rady Nowy uczestnik Bywalec 6 postów Imię:Ewa @Przywołaj Napisano 22 kwiecień 2016 - 05:43 Te błogosławieństwa do mnie nie pasują, niestety. Ja jestem wiecznie zła, wściekła się z byle powodu, nic mnie nue cieszy, ciągle o coś się martwię. Najbardziej martwi mnie brak pieniędzy i mąż alkoholik. Do góry #8 molenka molenka Molly Administrator 14406 postów Płeć:Kobieta @Przywołaj Napisano 22 kwiecień 2016 - 13:41 Te błogosławieństwa do mnie nie pasują, niestety. Ja jestem wiecznie zła, wściekła się z byle powodu, nic mnie nue cieszy, ciągle o coś się martwię. Najbardziej martwi mnie brak pieniędzy i mąż alkoholik. jesteś w terapii dla rodzin AA? Do góry #9 nie daję już rady nie daję już rady Nowy uczestnik Bywalec 6 postów Imię:Ewa @Przywołaj Napisano 22 kwiecień 2016 - 14:18 Próbowałam z AA ale to nie dla mnie. Nie potrafię siedzieć w miejscu , nosi mnie. Byłam dzisiaj u psychiatry...zapisałam się do psychologa.... Do góry #10 Paweł 1983 Paweł 1983 Zadomowiony Bywalec 6383 postów Płeć:Mężczyzna @Przywołaj Napisano 22 kwiecień 2016 - 21:35 Te błogosławieństwa do mnie nie pasują, niestety. Ja jestem wiecznie zła, wściekła się z byle powodu, nic mnie nue cieszy, ciągle o coś się martwię. Najbardziej martwi mnie brak pieniędzy i mąż alkoholik. zmienić męża! Jak woli wódę to niech z nią zostanie! molenka i odczepSię lubią to Wszystko co doskonałe, dojrzewa powoli...widzę że się Pan ładnie przedstawił, przed nam, tutaj, w tej chwili słuchaczom, przed milionami słuchaczy.... Do góry #11 Gość_atamina_* Napisano 23 kwiecień 2016 - 15:05 Te błogosławieństwa do mnie nie pasują, niestety. Ja jestem wiecznie zła, wściekła się z byle powodu, nic mnie nue cieszy, ciągle o coś się martwię. Najbardziej martwi mnie brak pieniędzy i mąż alkoholik. Widziałaś kogoś błogosławionego kto miałby drogę życiową usłaną różami ? Do góry #12 odczepSię odczepSię Bywalec Bywalec 869 postów Płeć:Mężczyzna Lokalizacja:Opole @Przywołaj Napisano 23 kwiecień 2016 - 17:38 Widziałaś kogoś błogosławionego kto miałby drogę życiową usłaną różami ? Nie mów tak, to jej nie pomoże. Współuzależnienie to nie błogosławieństwo, a ciężar. Do góry #13 Gość_atamina_* Napisano 23 kwiecień 2016 - 17:40 Nie mów tak, to jej nie pomoże. Współuzależnienie to nie błogosławieństwo, a ciężar. nie pierdziel .....no zobacz nie wiedziałam !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Ech............................ odczepSię lubi to Do góry Mam 27 lat, jestem po studiach, mam męża, pracę A jednak ciągle czegoś mi brakuje. Jestem DDA, mam wrażenie, że niczego w życiu nie osiągnę, że jestem beznadziejna
zapytał(a) o 20:56 nie daje juz rady :( prosze pomocy ! :( moi rodzice 7 miesiecy temu sie rozwiedli..:( wyprowadzilam sie z mama daleko od mojego miasta w ktorym kiedys mieszkalam.. tam teraz mieszka moj tata. Che tam wrocic zamieszkac z tata poniewaz nie podoba mi sie tu gdzie teraz mieszkam ! nie chce tu chodzic juz do szkoly a ni nic ;(( ale moja mama mi nie pozwala.. ;( mowi mi ze ona ma mnie przyznana pod opieke i takie tam ;( co mam zrobic ?! ja nie chce tu mieszkac ! chce wrocic do przyjaciol.. ;( rozmawialam juz z mama na ten temat nawet sie poklocilysmy i ddzis powiedziala zebym sie pakowala i moge jehac a teraz znowu ze nigdzie nie pojade ;( co ja mam zrobic ?! dzwonilam do taty,,, ale tata nie moze nic na to poradzic bo jestem pod mamy opieka :( Ostatnia data uzupełnienia pytania: 2010-08-08 20:59:21 Odpowiedzi Kamm14 odpowiedział(a) o 20:59 A ja wiemmm ;/ Zadzwoń do taty i z nim pogadaj żeby cię zabrał do siebie i przeonał mamę ze tam masz przyjaciól i wgl ;p Trzymam kciuki Znam bardzo dobrze ten ból , tez tak kiedys miałam , że wyprowadziałam sie z mama daleko od taty , jednak po roku wrociłam do swojego domu bo nie miałam tam zycia .. Musisz powaznie porozmawiac ze swoja mama , powiedz jej , że sie zle czujesz na nowym miejscu , że nie masz tu przyjaciół , tęsknisz za domem i za tamtym zyciem .. Przeciez powinna twoja mama to zrozumiec . Najwazniejsze jest to zebys ty była szcześliwa , moze była by mozliwosc zebyscie sie przeprowadziły niedaleko twojego domu i wgl. Życze powodzenia i daj znac jak bedzie lepiej :-)Pozdrawiam .. Ola890 odpowiedział(a) o 20:58 Zielarka odpowiedział(a) o 21:00 Wykrzycz jej prosto w oczy: "czemu ja mam cierpieć za wasze błędy?", spakuj się i jedź. blocked odpowiedział(a) o 21:00 Powiec tacie . Niech on idzie gdzies i jesli ty powiesz ze chcesz byc z tata to pewnie bedziesz chyba ze tata nie bedzie chcial . Ja tez moglam wybrac bo moi rodzice sie rozwiedli i tata mieszka w niemczech a ja tam gdzie mieszkałam . i tata chcial zalatwic zebym do niego poszla ale w ostatniej sie rozmyśliłam . mam nadzieje ze pomoglam . :) Candrana odpowiedział(a) o 21:05 jak powiedziała żebys sie pakowala to na pewno mówiła to... jakby to powiedzieć... ze złością. moja też tak czasami ma. wyjaśnij mamie na spokojnie że nie chcesz tu mieszkać i że może dałoby się znaleźć jakiś domek tam gdzie chcesz wrócić. np. taki na który was stać. powinna się zgodzić. a jeśli chodzi o sprawe z twoim tata to zaproponuj mamie że może pozwoliłaby na spotkania np. w weekendy. zależy bo jeśli twojemu tacie sąd podczas sprawy rozwodowej pozwolił na widywanie się z tobą to nie ma najmniejszego problemu. masz prawo się z nim widywać i on ma prawo się z tobą widywać. ALE jeśli sąd orzekł że tata nie może się z tobą widywać to przykro mi ale są dwa wyjścia: albo dasz sobie spokój albo jeśli masz dobre stosunki z tatą np. dzwonicie do siebie albo wysyłacie do siebie e-maile skontaktuj się z nim i poproś aby wniósł sprawę do sądu a pozwolenie na widywanie się z tobą. te spotkania nie muszą być codziennie albo co drugi dzień jeśli mieszkacie od siebie daleko raz na dwa tygodnie powinno być :-) mam nadzieję ze pomoglam :-) całą wiedzę mam dzięki serialowi "Sąd rodzinny'' :-) hehe Uważasz, że ktoś się myli? lub
Dziennikarz Marcin Meller poinformował, że nie będzie prowadził programu 'Drugie śniadanie mistrzów'. Zaznacza, że współpracę z telewizją TVN zawiesza 'w przyjaznej atmosferze'.
Odpowiedzi Nic dziwnego, że nie dajesz już rady, ale niepoddawaj się, z tej sytuacji jest wyjście. Myślę, że powinnaś szczerze porozmawiać z tatą, on zapewne myśli, że wszystko jest okej i nie zdaje sobie sprawy z problemu. Porozmawiaj z nim szczerze, powiedz mu o wszystkim, o prawdopodobnej depresji, o tęsknocie, o zdradach twojej matki, powiedz mu to wszystko co tu napisałaś. Spróbujcie poszukać razem jakiegoś rozwiązania. Jeśli nic cię w Polsce nie trzyma, to może byś zamieszkała razem z nim, akurat się zaczynają wakacje, to mogłabyś je poświęcić na naukę niemieckiego. Nie poddawaj się, myślę, że twój ojciec cię wesprze i znajdziecie razem jakieś rozwiązanie. zuza_07 odpowiedział(a) o 16:03 Myślę, że powinnaś poważnie porozmawiać ze swoim tatą o całej sytuacji o zdradach twojej mamy, jej braku zainteresowania twoją osobą, o myślach samobójczych może nawet o depresji i to że za nim tęsknisz i go potrzebujesz. Na pewno twój ojciec coś wymyśli. Reddock odpowiedział(a) o 16:06 Skup się na sobie i nie pozwól by toksyczna atmosfera w ciebie przenikała. Ty wiesz najlepiej jakie może być wyjście z sytuacji. Jednak samobójstwo to raczej ucieczka od niej, a nie rozwiązanie. Zmierz się z tym. Opracuj plan działania i z każdym dniem staraj się go realizować. Nie wiem czy będzie to przeprowadzka do niemiec, czy sprowadzenie taty tutaj, czy pójście na swoje, czy może po prostu odcięcie się od tego lub inne rozwiązanie. Nie musisz od razu osiągnąć celu, ale ważne żebyś dążył do niego Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
moja siostra jesy pusta i juz nie daje rady z nia: (. Głupie to, ale zacytuję siebie samego. Weźcie to sobie do serca. Ten temat jest zamknięty i nie można dodawać odpowiedzi. tak jak w temacie moja siostra jest pusta i nie wiem jak jej pomoc,otoz jest ode mnie 3 lata starsza. Kiedys ponad dwa lata temu spotykalam sie z takim lepkim
W kwestii mieszkaN, to wszystko tak gładko nie przebiega jakbys pragnął. Wymelduję patologię, brata i siostrę, odremontuję i wykupię. Pięknie, tyle, ze rodzeństwo Twoje tez tam mieszkało z mamą, to raczej , któres z nich powinno to zrobić. A gdzie Twój brat, który w życiu tulał się po rodzinach zastępczych miałby mieszkać? Chciałes byc za szybki to może złośliwie Ci nabil rachunki. Mieszkasz u babci od 12 lat, to poluj na babci mieszkanie po jej śmierci. Tyle, ze będziesz się musial dogadać (splacić) inne dzieci Twojej babci lub ich dzieci, poza tym z Twoich rodziców, którego mamą jest babcia. Po prawdzie do babci mieszkania oprócz innych krewnych, Twoje rodzeństwo będzie mialo takie samo prawo jak i Ty. I oczywiście ważne jest jaki status mieszkania, ma babci mieszkanie, bo może nie podlega dziedziczeniu. jestem w zwiazku na odleglosc od paru miesiecy i juz tak nie daje rady roznie miedzy nami bywa i kiedy on nie odbiera telefonu, to odwala. juz kilka razy zdarzylo sie, ze kiedy sie klocilismy EwaCh Zarejestrowany Użytkownik Posty: 16 Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 22:23 Dzien dobry. Nie wiem od czego zaczac. Mam 41 lat i mam juz dosyc. Nie chce mi sie zyc ale nie dla siebie ale dla dzieci. By sie nie meczyly ze mna. Nerwice lękowa mam juz dlugo. Od 15 lat przyjmowalam effectin w roznych dawkach. Bylo raz lepiej- raz gorzej ale jakos funkcjonowalam. Bylam w malzenstwie, z ktorego mam syna, 12 lat sprawiajacego spore problemy z nauka, bardzo nieporadnego z ZAspergera. W tamtym malzenstwie czulam sie slabo. Nie kochalam meza, żyliśmy na zasadzie instytucji majac odmienne zdanie na kazdy temat. Rozwod byl szybki,syna wychowujemy w systemie naprzemiennym co powoduje spore problemy bo zupelnie inaczej podchodzimy do wszystkiego a ja od 2ch lat nie poznalam partnerki mojego ex meza, z ktora moje dziecko spedza 2 tygodnie kazdego miesiaca. Jest mi z tym bardzo zle. Sama jestem szczesliwie zakochana. Mam fajnego meza,z ktorym jestem szczera i ktory mnie wspiera we wszystkim, mamy malutka coreczke. Wydawaloby sie sielanka. Niestety moja ciaza, porod przypadl na absurdalny czas pandemii. W tym czasie nasza firma zaczyna przynosic coraz mniejsze i mniejsze dochody. Nic nie mozemy z tym zrobic, oboje staramy sie ratowac co sie da i jakos zarabiac. Syn z pierwszego malzenstwa zaczyna sprawiac coraz wieksze problemy. Kadego dnia sa skargi od nauczycieli, kompletna olewka szkoly i ignorancja mnie. Do tego zaczyna mowic do mnie jak jego ojciec a moj ex maz. Rodze corke ( dzuecko bardzo chcial maż- ja nie bylam przekonana) , nie odnajduje sie w roli matki chociaz kocham corke nad zycie. Zle znosze fizycznie i psychicznie zarowno ciaze jak i czas po ciazy. Chce z calej sily, staram sie ale ataki paniki staja sie gorsze i gorsze. Juz nie mam nad nimi kontroli . Praktycznie cale dnie spedzam w domu bo pandemia bojac sie zarazenia ( kilka smierci na covid w rodzinie i bliskim otoczeniu) oraz majac lęk dlugofalowy oraz ataki. Maz nie moze mnie zostawic sama z malenstwem. Moja psychiatra postanawia zmienic mi leki. Po 15 latach przyjmowania effectinu (najczesciej 150, nawet podczas obu ciaz)) daje mi 4 dni na zejscie z niego ( dzien 75, nic, 75, nic) a na 5 dzien dostaje sertagen w 50 mg. Mam sie ratowac lorafenem (benzo). Dostalam po 1 mg lorafenu. Nigdy nie bralam benzo, balam sie tych lekow. Balam sie wszystkiego co uzaleznia ( bo mialam w mlodosci incydent z ziolem) nie majac pojecia jak bardzo uzaleznil mnie effectin:( . I tak sie ratuje od 6 dni kiedy przyjmuje ten Sertagen tym benzo ( biore pol badz 1 mg). Inaczej odlatuje. Od ponad tygodnia nie moge praktycznie wstac z lozka, mam biegunke, swiat mi wiruje, mam takie ataki, ze leze na dywanie i marze by umrzec. Marze by to juz sie skonczylo. Juz nie wierze w wyleczenie, w normalnosc. To boli. Maz dzwoni do lekarki i pani twierdzi,ze tak ma byc i radzi bym „ograniczAla aktywnosc”... A ja juz nie mam aktywnosci. Mam problem by usmiechnac sie do dzieci, by pojsc do lazienki. Marze by pojsc do szpitala psychiatrycznego by nie meczyc dzieci i meza. By nie musieli tego sie jak warzywo, nikonu niepotrzebne. Na moja mame za bardzi nie moge liczyc. Jak przyjdzie pomoc przy dziecku to zostawia mnie w gorszej psychicznej rozsypce. Wg mnie tam jest poczatek mojej nerwicy bo mama jest wyjatkowo toksyczna, bila mnie bardzo, obarczaka wszystkimi niepowodzeniami, ale nie chce wracac do tego co bylo w dziecinstwie. Doszlam do czegos zupelnie sama, mialam (mam bo moze to wroci) dobra prace u siebie, śliczny dom, fajne dzieci i meza ktorego kocham nade wszystko. Nie chce tego stracic. Dlaczego tak zareagowalam? Czy to objawy braku effectinu, ktory juz dzialam coraz slabiej czy tak przyjmuje sie nowy lek? Czy ja juz zwyczajnie oszalalam? Dodam,ze w tzw clubowej mlodosci mialam kontakt z narkotykami ( ziolo glownue) ale nie bralam tego jakos stalei nie wiecej niz znajomi, ktorzy nie maja tego typu problemow jak ja. Przestalam brac narko z dnia na dzien bo mi sie odwidzialo i nigdy nie wrocilam, bez zadnych przykrych objawow. Pomóżcie zanim bedzie za pozno Aniaaa87 Zarejestrowany Użytkownik Posty: 289 Rejestracja: 18 maja 2020, o 19:38 7 lutego 2021, o 18:36 Masz poprostu to co my wszyscy...Ja tez znam mechanizmy i wogole teoria w jednym palcu a jednak nie akceptuje mojego stanu a to przynosi jeszcze większy lęk i troje dzieci muszę być dla nich a jestem żywym codzienność raz lepiej,raz za granica wiec obowiązki domowe i dzieci są na mojej zwariowałas pewnie odstawienie leku tak nie biorę żadnych ale jeżeli Twój psychiatra tak twierdzi tez to masz sto procent pewności czemu teraz jest tak miałam ataki paniki kilka razy dziennie a nawet tez nie pokazuje dzieciom ze tak złe się czuje choć wiem to czasem ledwo po domu chodzę EwaCh Zarejestrowany Użytkownik Posty: 16 Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 22:23 7 lutego 2021, o 20:19 Wczesniej ogarnialam raz lepiej raz gorzej- jak napisalas. Niestety nigdy bez lekow. Bez farmakologii nie dalabym rady nawet wyjsc z domu. Teraz jednak juz nie jest raz lepiej raz gorzej. Katja Dyżurny na forum Odważny VIP Posty: 1037 Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43 7 lutego 2021, o 21:15 Hej, moim zdaniem Ty zbyt mocno się nastawiasz, że pomogą Ci leki, psycholog, zakład psychiatrayczny a nie widzisz, że tak naprawdę to Ty sama musisz sobie pomóć. Zobacz tyle lat na lekach, na wsparciu psychologicznym i gdzie jesteś? Dalej w lękach, obawach, w poczuciu beznadzieji bo wciąż ulegasz lękowej iluzji. Problemy które opisujesz np. z synem ma wiele kobiet, mój brat też sprawiał kłopoty wychowawcze ( a mama też była z ojcem po rozwodznie ) i jakoś się to wszystko z czasem poukładało. I u Ciebie też się poukłada, nic nie trwa wiecznie. To tylko Twój zlękniony umysł podpowiada Ci, że nic już nie ma sensu. Ja wczoraj obudziłam się po całej nocy jakiś koszmarów, bólu brzucha, że aż mi się słabo robiło, trzesiawka, spocona, jakieś odrealnienie, a pomimo tego wstałam zrobiłam sobie rumianku obejrzałam coś w telewizji, pogadałam z facetem i złe wrażenie poranka gdzieś znikło, bo się mu nie poddałam, bo nie uwierżyłam w iluzję zagrożenia. Dziś przychodzi mi to już łatwiej, ale był czas, że objawy somatyczne i twowarzyszące im myśli przytłaczały mnie do tego stopnia, że wydawało mi się niemożliwym żeby temu nie ulegać. I szło mi na początku tak, że wydawało się, że to nie ma sensu, ale w którymś momencie każda determinacja daje w końcu efekt. Odpowiedz sobie na pytanie czy chcesz odzyskać swoje życie, czy chcesz dalej tkwić w iluzji beznadzieji? Jeżeli chcesz odzyskać to czas najwyższy wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Nie oglądać się na panią psycholog, leki tylko zacząć sama działać, bo wbrew temu co Ci się wydaję Ty jesteś silniejsza niż to nerwicowe gówno, które czerpie z Ciebie energie, bo to Ty utrzymujesz ten stan wiarą w iluzję. Zastanów się przez chwilę czego tak naprawdę się boisz, tak naprawdę boisz się emocji. Boisz się emocji które towarzyszą wizytą mamy, boisz się emocji związanych z wybrykami syna, lęk przed życiem to tak naprawdę lęk przed emocjami. Więc aby przestać się bać życia trzeba najpierw zaakceptować naturę życia, zaakceptować to, że masz emocje, że będą Ci one towarzyszyć, że nie jesteś cyborgiem tylko człowiekiem, będziesz czasem płakać, ciepieć, czuć się podle. To przez brak zgody na negatywne emocje, przez nieumijętność właściwego ich przeżywania tworzą się problemy lękowe, więc zaakceptuj swój lęk i zrozum, że to co się z Tobą dzieje, to "tylko" emocje które manifestują się w ciele w postaci objawów somatycznych ( ataki paniki, biegunka itd ). Żeby wyjść z zaburzeń lękowy trzeba zrozumieć czym są emocje, jak się manifestują w ciele, trzeba zrozumieć, że te wszystkie myśli które towarzyszą Ci teraz w głowie są bezsensowną paplaniną która nijak się ma do rzeczywistości. To tylko "wymysły" Twojego mózgu który musi jakoś tłumaczyć to co oduwasz. EwaCh Zarejestrowany Użytkownik Posty: 16 Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 22:23 8 lutego 2021, o 08:41 Dziękuje za odpowiedz. Daje do myslenia. Nie jest to jednak do konca tak jak piszesz ale szanuje kazde slowo. Psychologow srednio uznaje za skutecznych, nie bywam, lecze sie u psychiatrow. W rym momencie prowadzi mnie psychiatra z tytulem dr z Instututu na Sobieskiego. To nie jest tak,ze nie chce sobie pomoc. Jednak 15 lat nie leze na podlodze zwijajac sie z bolu i przerazenia tylko zyje i to nawet dosc ok zyje. Ostatni rok to katastrofa. Uwierz mi,ze gdybym wiedziala jak sobie poradzic, jak dzialac bez lekow to bym to zrobila. Niestety nawet lekarze twierdza,ze moja nerwica lękowa jest tak zawansowana,ze bez leków nie moge funkcjonowac. Kurde chcialabym. Ps. Ciezko w paru zdaniach opisac swoje zycie:) ps. Dziekuje za slowa ,ze nic nie trwa wiecznie- na to licze. Tove Odważny i aktywny forumowicz Posty: 592 Rejestracja: 30 stycznia 2016, o 14:55 8 lutego 2021, o 11:04 Pamiętam moją pierwszą wizytę u psychologa pan powiedział że mam tak silne lęki że bez leków nie dam rady że będę się męczyć że lepiej wziąć i mieć z głowy. Pamiętam moją pierwszą wizytę u psychologa pan powiedział że mam tak silne lęki że bez leków nie dam rady że będę się męczyć że lepiej wziąć i mieć z głowy Już trochę czytałam tutaj Forum i niedokońca pasowało mi to co mówił. Już trochę czytałam tutaj Forum i niedokońca pasowało mi to co mówil. postanowiłam że spróbuję na początek bez leków czytałam Forum słuchałam nagrań i rozmawiałam z ludźmi tutaj było raz lepiej raz gorzej ale z perspektywy czasu cały czas działo się coś na plus to z moją nerwicą . uczyłam się siebie skąd w ogóle wzięło się u mnie zaburzenia i jak sobie z nim radzić . To był proces przyszedł też taki moment w którym ty pisałaś że miałam już dość straciłam nadzieję że sobie poradzę chciałam po prostu umrzeć i przestać się męczyć. To był proces przyszedł też taki moment w którym ty pisałaś że miałam już dość straciłam nadzieję że sobie poradzę chciałam po prostu umrzeć i przestać się męczyć I to był właśnie przełomowy moment bo skoro było mi już wszystko jedno i nie miałam nic do stracenia to zaczęłam po prostu żyć Everything will be ok in the end. If it’s not ok, It’s not the end. Ed Sheeran EwaCh Zarejestrowany Użytkownik Posty: 16 Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 22:23 8 lutego 2021, o 12:20 dlatego tez postanowilam rozmawiac z ludzmi na tym forum. By piszukac czegos innego co mi nie powie lekarz. Cholernie chce walczyc. Dla dzieci glownie Katja Dyżurny na forum Odważny VIP Posty: 1037 Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43 8 lutego 2021, o 12:38 EwaCh pisze: ↑8 lutego 2021, o 08:41 Niestety nawet lekarze twierdza,ze moja nerwica lękowa jest tak zawansowana,ze bez leków nie moge funkcjonowac. Kurde chcialabym. Ja jakiś czas temu od psychiatry w najgorszym chyba momencie mojego życia usłyszałam, że bez leków nie dam rady, nie ma takiej opcji. Dałam radę. I Ty też nie musiałaś tych leków brać tyle lat bo to jest właśnie droga do tego, że bez leków nie możesz już funkcjonować. Ja nie chcę tutaj krytykować lekarzy, ale ostatnio dużo miałam do czynienia i widzę jakie jest podejście większości tj. nie leczyć rzeczywiście, tylko dać coś co jak się uda to zamaskuje objawy, a z jakim skutkiem to będzie dla pacjenta to już nie ich problem. I to nie mam na myśli byle jakich lekarzy, bo chodziłam do najlepszych. Ja nie twierdze, że Ty te wszystkie lata lażałaś na ziemi i płakałaś, tylko, że przez te wszystkie lata nie byłaś widocznie właściwie prowadzona. Sądząc po wpisach sama nie pracujesz nad wyjściem z zaburzenia, tylko po prostu starasz się żyć, działać ( i to jest ok, ale czasem bez zrozumienia mechanizmów się nie da ) jak jest w miarę ok, natomiast w trudnych chwilach całkowicie się pogrążasz w iluzji lękowej, która stanowi temat zastępczy dla Twoich prawdziwych problemów. Z psychologiem nie pracujesz, bo ich nie uznajesz? Pytanie dlaczego? Bo nie przepisują leków? Rozumiem, że nie zawsze trafia się na tych odpowiednich, ale obecnie w necie można znaleźć jakiś polecanych albo samemu pracować, natomiast Ty bierzesz leki i utwierdzasz się w przekonaniu, że u Ciebie to już tylko dobrać odpowiednią dawkę. Ja rozumiem brac leki wspomagajaco przez jakiś czas, ale funkcjonować tylko dzięki nim tyle czasu to w moim przekonaniu błędna droga. Rozmawiam ostatnio z pewną osobą młoda dziewczyna z zaburzeniami lękowymi, nie jakimiś mocno rozbudowanymi a jej psycholog już ją wysyła po leki ( chociaż bierze już jedne ), bo tak jest łatwiej, szybko będzie miała efekty i nic, że jak dziewczyna odstawia leki, to wraca wszystko ze podwójną mocą, bo ona nie ma pojęcia co się z nią dzieje i dlaczego. Biorąc leki czuje się lepiej, a psycholog w poczuciu dobrze wypełnionego zadania gada z nią o wszystkim tylko nie o zaburzeniach lękowych. Aniaaa87 Zarejestrowany Użytkownik Posty: 289 Rejestracja: 18 maja 2020, o 19:38 8 lutego 2021, o 18:14 Katja pisze: ↑8 lutego 2021, o 12:38EwaCh pisze: ↑8 lutego 2021, o 08:41 Niestety nawet lekarze twierdza,ze moja nerwica lękowa jest tak zawansowana,ze bez leków nie moge funkcjonowac. Kurde chcialabym. Ja jakiś czas temu od psychiatry w najgorszym chyba momencie mojego życia usłyszałam, że bez leków nie dam rady, nie ma takiej opcji. Dałam radę. I Ty też nie musiałaś tych leków brać tyle lat bo to jest właśnie droga do tego, że bez leków nie możesz już funkcjonować. Ja nie chcę tutaj krytykować lekarzy, ale ostatnio dużo miałam do czynienia i widzę jakie jest podejście większości tj. nie leczyć rzeczywiście, tylko dać coś co jak się uda to zamaskuje objawy, a z jakim skutkiem to będzie dla pacjenta to już nie ich problem. I to nie mam na myśli byle jakich lekarzy, bo chodziłam do najlepszych. Ja nie twierdze, że Ty te wszystkie lata lażałaś na ziemi i płakałaś, tylko, że przez te wszystkie lata nie byłaś widocznie właściwie prowadzona. Sądząc po wpisach sama nie pracujesz nad wyjściem z zaburzenia, tylko po prostu starasz się żyć, działać ( i to jest ok, ale czasem bez zrozumienia mechanizmów się nie da ) jak jest w miarę ok, natomiast w trudnych chwilach całkowicie się pogrążasz w iluzji lękowej, która stanowi temat zastępczy dla Twoich prawdziwych problemów. Z psychologiem nie pracujesz, bo ich nie uznajesz? Pytanie dlaczego? Bo nie przepisują leków? Rozumiem, że nie zawsze trafia się na tych odpowiednich, ale obecnie w necie można znaleźć jakiś polecanych albo samemu pracować, natomiast Ty bierzesz leki i utwierdzasz się w przekonaniu, że u Ciebie to już tylko dobrać odpowiednią dawkę. Ja rozumiem brac leki wspomagajaco przez jakiś czas, ale funkcjonować tylko dzięki nim tyle czasu to w moim przekonaniu błędna droga. Rozmawiam ostatnio z pewną osobą młoda dziewczyna z zaburzeniami lękowymi, nie jakimiś mocno rozbudowanymi a jej psycholog już ją wysyła po leki ( chociaż bierze już jedne ), bo tak jest łatwiej, szybko będzie miała efekty i nic, że jak dziewczyna odstawia leki, to wraca wszystko ze podwójną mocą, bo ona nie ma pojęcia co się z nią dzieje i dlaczego. Biorąc leki czuje się lepiej, a psycholog w poczuciu dobrze wypełnionego zadania gada z nią o wszystkim tylko nie o zaburzeniach lękowych. Ja tez poszłam na pierwsza wizytę do psychiatry a ona do mnie i co chce pani leki? Po co się męczyć,dzieci to widza i życie rodzinne mówię ze nie chce narazie leków spróbuje bez..To ona mi na to ze ona nie pomoże w inny mi nie tłumaczyła mechanizmów lekowych,żadnych rad z forum się uczę i słucham chłopaków na jest lipa ale próbuje z całych sił EwaCh Zarejestrowany Użytkownik Posty: 16 Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 22:23 9 lutego 2021, o 01:27 Nie uznaje psychologow bo nie umiem sie zwierzac na zywo obcym oraz nie mam na to czasu. Nie pisalaM wsztstkiego o sobie ale prowadze firme i nam male dzieci. Kompletnie tego nie czuje:( niestety. Inna sprawa- czy nerwica lękowa to nie choroba? Choroba, choroby sie leczy. I tak, zgadzam sie,ze bylam beznadziejnie prowadzona. Nie powinnam brac tych lekow tak dlugo a juz na bank nie tych samych. Troche to moja wina, pomagaly to je bralam. Az przestaly bo za wiele zwalilo sie na raz. Teraz chce by zeszlo to z organizmu w miare lagodnie ale to nie koncert zyczen. Katja Dyżurny na forum Odważny VIP Posty: 1037 Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43 9 lutego 2021, o 12:36 EwaCh pisze: ↑9 lutego 2021, o 01:27 Nie uznaje psychologow bo nie umiem sie zwierzac na zywo obcym oraz nie mam na to czasu. Nie pisalaM wsztstkiego o sobie ale prowadze firme i nam male dzieci. Kompletnie tego nie czuje:( niestety. Inna sprawa- czy nerwica lękowa to nie choroba? Choroba, choroby sie leczy. I tak, zgadzam sie,ze bylam beznadziejnie prowadzona. Nie powinnam brac tych lekow tak dlugo a juz na bank nie tych samych. Troche to moja wina, pomagaly to je bralam. Az przestaly bo za wiele zwalilo sie na raz. Teraz chce by zeszlo to z organizmu w miare lagodnie ale to nie koncert zyczen. No to sama sobie odpowiedziałaś dlaczego jest jak jest. Nie maiałaś czasu na zrozumienie swojej psychiki i emocjonalnej strony więc brałaś leki jedynie maskujące problem. Każdy niemal psychiatra do którego pójdziesz da Ci po prostu leki i w lepszym przypadku wyślę jeszcze na terapię, a w gorszy uzna, że to załatwia sprawę. Terapia to jest proces często ciężki, żmudny, nie każdy terapeuta nadaję się do każdego przypadku, więc bywa i tak, że można usłyszeć "w pani przypadku to już tylko leki", ale wystarczy zajrzeć w dział wyzdrowiałem z nerwicy żeby się przekonać, że dzięki zrozumieniu mechanizmów działania i konsekwencji można z tego wyjść czy to dzięki własnej pracy czy z pomocą terapi, zwróć uwagę, że nie ma tam ani jednej osoby, która napisała, że pomogły jej trwale leki. Zaburzenie lękowe to jak sama nazwa wskazuję zaburzenie, a nie choroba i skutecznie "leczy się" je nie lekami, ale zmianą postawy, nawyków, reakcji, zrozumieniem swoich emocji. Dlaczego one przychodzą, jak działają, jak się z nimi obchodzić. Branie leków to jest działanie na zasadzie boję się tych wszystkim emocji, myśli, tego wszystkiego co jest we mnie i biorę coś żeby tego nie czuć. A co jak nagle poczujesz? Wtedy jest panika, bo nie umiesz się z tym obchodzić. Dlatego leki w mojej ocenie mogą wspomagać proces leczenia, a nie być leczeniem jako takim. Oczywiście czasem w jakiś przejściowych problemach u osób które nie mają jakiś rozbudowanych problemów zaburzeniowych mogą pomóc, bo wyciszą, uspokoją, stres minie i wszystko będzie ok, ale jeśli ktoś z różnych przyczyn ma głębsze problemy z emocjami to leki niczego nie rozwiążą. Gagent Zarejestrowany Użytkownik Posty: 12 Rejestracja: 19 września 2019, o 10:34 11 lutego 2021, o 20:48 Doskonale rozumiem co pani czuje i przez co musiała przejść. Sam walczę z lękami bardzo długi czas i zdaje sobie sprawę jak poważny jest to problem. Ma pani bardzo dużo obowiązków i kumulacja ich (co jest rzeczą oczywistą) wpłynęła na powyższy stan. Dodam tylko, że z mojego doświadczenia wiem, iż same leki nie wystarczą. Przyjmowałem wiele petard przeciwlękowych i to pomagało tylko okresowo. Przełomem dla mnie była zindywidualizowana pychoterapia nastawiona na leczenie złożonego zespołu stresu pourazowego w nurcie behawioralno-poznawczym. Napisała pani bardzo ważną rzecz: "Na moja mame za bardzi nie moge liczyc. Jak przyjdzie pomoc przy dziecku to zostawia mnie w gorszej psychicznej rozsypce. Wg mnie tam jest poczatek mojej nerwicy bo mama jest wyjatkowo toksyczna, bila mnie bardzo, obarczaka wszystkimi niepowodzeniami, ale nie chce wracac do tego co bylo w dziecinstwie." U mnie na przykład problemy z cPTSD zaczęły się w dzieciństwie i nasilały się z każdym rokiem. Moim zdaniem jest pani osobą z predyspozycjami żeby skutecznie sobie pomóc z tym zaburzeniem, ponieważ jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało posiada pani doświadczenie w obcowaniu z lękiem. Przez długi czas radziła sobie pani z firmą, opieką nad synem, poukładała życie małżeńskie itp. po mimo dużego natężenia lęku. To świadczy o wytrwałości i sile. Te cechy są kluczowe w terapii. Wnioski są proste TERAPIA. PS. Nie przejmuj się trawą ona nie wprowadziła w STAŁE poczucie lęku. Jest to raczej problem zastępczy. EwaCh Zarejestrowany Użytkownik Posty: 16 Rejestracja: 12 sierpnia 2018, o 22:23 12 lutego 2021, o 01:20 Gagent pisze: ↑11 lutego 2021, o 20:48 Doskonale rozumiem co pani czuje i przez co musiała przejść. Sam walczę z lękami bardzo długi czas i zdaje sobie sprawę jak poważny jest to problem. Ma pani bardzo dużo obowiązków i kumulacja ich (co jest rzeczą oczywistą) wpłynęła na powyższy stan. Dodam tylko, że z mojego doświadczenia wiem, iż same leki nie wystarczą. Przyjmowałem wiele petard przeciwlękowych i to pomagało tylko okresowo. Przełomem dla mnie była zindywidualizowana pychoterapia nastawiona na leczenie złożonego zespołu stresu pourazowego w nurcie behawioralno-poznawczym. Napisała pani bardzo ważną rzecz: "Na moja mame za bardzi nie moge liczyc. Jak przyjdzie pomoc przy dziecku to zostawia mnie w gorszej psychicznej rozsypce. Wg mnie tam jest poczatek mojej nerwicy bo mama jest wyjatkowo toksyczna, bila mnie bardzo, obarczaka wszystkimi niepowodzeniami, ale nie chce wracac do tego co bylo w dziecinstwie." U mnie na przykład problemy z cPTSD zaczęły się w dzieciństwie i nasilały się z każdym rokiem. Moim zdaniem jest pani osobą z predyspozycjami żeby skutecznie sobie pomóc z tym zaburzeniem, ponieważ jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało posiada pani doświadczenie w obcowaniu z lękiem. Przez długi czas radziła sobie pani z firmą, opieką nad synem, poukładała życie małżeńskie itp. po mimo dużego natężenia lęku. To świadczy o wytrwałości i sile. Te cechy są kluczowe w terapii. Wnioski są proste TERAPIA. PS. Nie przejmuj się trawą ona nie wprowadziła w STAŁE poczucie lęku. Jest to raczej problem zastępczy. Czy miał Pan terapie w Warszawie? Szukam dobrego miejsca. Sprawdzonego. Zarejestrowany Użytkownik Posty: 156 Rejestracja: 17 czerwca 2019, o 16:17 12 lutego 2021, o 12:08 EwaCh pisze: ↑7 lutego 2021, o 18:12 Dzien dobry. Nie wiem od czego zaczac. Mam 41 lat i mam juz dosyc. Nie chce mi sie zyc ale nie dla siebie ale dla dzieci. By sie nie meczyly ze mna. Nerwice lękowa mam juz dlugo. Od 15 lat przyjmowalam effectin w roznych dawkach. Bylo raz lepiej- raz gorzej ale jakos funkcjonowalam. Bylam w malzenstwie, z ktorego mam syna, 12 lat sprawiajacego spore problemy z nauka, bardzo nieporadnego z ZAspergera. W tamtym malzenstwie czulam sie slabo. Nie kochalam meza, żyliśmy na zasadzie instytucji majac odmienne zdanie na kazdy temat. Rozwod byl szybki,syna wychowujemy w systemie naprzemiennym co powoduje spore problemy bo zupelnie inaczej podchodzimy do wszystkiego a ja od 2ch lat nie poznalam partnerki mojego ex meza, z ktora moje dziecko spedza 2 tygodnie kazdego miesiaca. Jest mi z tym bardzo zle. Sama jestem szczesliwie zakochana. Mam fajnego meza,z ktorym jestem szczera i ktory mnie wspiera we wszystkim, mamy malutka coreczke. Wydawaloby sie sielanka. Niestety moja ciaza, porod przypadl na absurdalny czas pandemii. W tym czasie nasza firma zaczyna przynosic coraz mniejsze i mniejsze dochody. Nic nie mozemy z tym zrobic, oboje staramy sie ratowac co sie da i jakos zarabiac. Syn z pierwszego malzenstwa zaczyna sprawiac coraz wieksze problemy. Kadego dnia sa skargi od nauczycieli, kompletna olewka szkoly i ignorancja mnie. Do tego zaczyna mowic do mnie jak jego ojciec a moj ex maz. Rodze corke ( dzuecko bardzo chcial maż- ja nie bylam przekonana) , nie odnajduje sie w roli matki chociaz kocham corke nad zycie. Zle znosze fizycznie i psychicznie zarowno ciaze jak i czas po ciazy. Chce z calej sily, staram sie ale ataki paniki staja sie gorsze i gorsze. Juz nie mam nad nimi kontroli . Praktycznie cale dnie spedzam w domu bo pandemia bojac sie zarazenia ( kilka smierci na covid w rodzinie i bliskim otoczeniu) oraz majac lęk dlugofalowy oraz ataki. Maz nie moze mnie zostawic sama z malenstwem. Moja psychiatra postanawia zmienic mi leki. Po 15 latach przyjmowania effectinu (najczesciej 150, nawet podczas obu ciaz)) daje mi 4 dni na zejscie z niego ( dzien 75, nic, 75, nic) a na 5 dzien dostaje sertagen w 50 mg. Mam sie ratowac lorafenem (benzo). Dostalam po 1 mg lorafenu. Nigdy nie bralam benzo, balam sie tych lekow. Balam sie wszystkiego co uzaleznia ( bo mialam w mlodosci incydent z ziolem) nie majac pojecia jak bardzo uzaleznil mnie effectin:( . I tak sie ratuje od 6 dni kiedy przyjmuje ten Sertagen tym benzo ( biore pol badz 1 mg). Inaczej odlatuje. Od ponad tygodnia nie moge praktycznie wstac z lozka, mam biegunke, swiat mi wiruje, mam takie ataki, ze leze na dywanie i marze by umrzec. Marze by to juz sie skonczylo. Juz nie wierze w wyleczenie, w normalnosc. To boli. Maz dzwoni do lekarki i pani twierdzi,ze tak ma byc i radzi bym „ograniczAla aktywnosc”... A ja juz nie mam aktywnosci. Mam problem by usmiechnac sie do dzieci, by pojsc do lazienki. Marze by pojsc do szpitala psychiatrycznego by nie meczyc dzieci i meza. By nie musieli tego sie jak warzywo, nikonu niepotrzebne. Na moja mame za bardzi nie moge liczyc. Jak przyjdzie pomoc przy dziecku to zostawia mnie w gorszej psychicznej rozsypce. Wg mnie tam jest poczatek mojej nerwicy bo mama jest wyjatkowo toksyczna, bila mnie bardzo, obarczaka wszystkimi niepowodzeniami, ale nie chce wracac do tego co bylo w dziecinstwie. Doszlam do czegos zupelnie sama, mialam (mam bo moze to wroci) dobra prace u siebie, śliczny dom, fajne dzieci i meza ktorego kocham nade wszystko. Nie chce tego stracic. Dlaczego tak zareagowalam? Czy to objawy braku effectinu, ktory juz dzialam coraz slabiej czy tak przyjmuje sie nowy lek? Czy ja juz zwyczajnie oszalalam? Dodam,ze w tzw clubowej mlodosci mialam kontakt z narkotykami ( ziolo glownue) ale nie bralam tego jakos stalei nie wiecej niz znajomi, ktorzy nie maja tego typu problemow jak ja. Przestalam brac narko z dnia na dzien bo mi sie odwidzialo i nigdy nie wrocilam, bez zadnych przykrych objawow. Pomóżcie zanim bedzie za pozno Kochana wiem jak się czujesz i wspieram. Sama w najgorszym momencie poszłam do psychiatry ale po 5 m-cach odstawilam.. Uspokoiły mnie, pozwolily sie wyspać i otumanily.. Od 4 lat tkwię w zaburzeniu ale już bez leków.. A od roku działam z Victorem... I tak naprawdę się odkurzam.. Bo wcześniej to były analizy i wszystkie pierdolety.. Zrozum.. Że terapia u Ciebie jest najlepszą opcja... Zaufaj komuś skoro samej Ci teraz ciężko.. Ja szukałam do oporu aż w końcu znalazlam kogoś kto rozumie mnie i pomaga wydeptywac wspólną ścieżkę.. A nie powiem ze jest łatwo.. Z zaburzenia przez dobre emocje sie nie wychodzi
\n\n\n \nnie daje juz rady
Moje 3-letnie dziecko budzi się w nocy po 3-4 razy już nie daję rady. Przez Gość Truskawkowa mama, Grudzień 7, 2012 w Dyskusja ogólna
#1 Gość_wakabayashi_* Napisano 25 lipiec 2016 - 09:46 Cześć, 12 lat temu stwierdzono u mnie nerwice natręctw. Od tamtego momentu przeżyłem bardzo wiele ciężkich chwil, ale starałem się myśleć, że będzie lepiej i zawsze próbowałem coś zrobić, żeby tak było. Cały czas mam uczucie, że kosztowało mnie to zbyt wiele energii, a moje życie nie idzie w tym kierunku w jakim bym chciał i jestem coraz bardziej nieszczęśliwy. W sumie doszedłem do takiego momentu, że nic mi nie sprawia przyjemności i tak naprawdę nie cieszy. Dosłownie nic. Robię coś bo muszę, ale w środku jakbym miał bezgraniczną pustkę. Od 2 tygodni ciężko mi jest wstać z łóżka i praktycznie całymi dniami nic nie robię. A akurat jestem w takim momencie swojego życia, gdzie potrzebuję tak dużo siły jak nigdy wcześniej, a najchętniej chciałbym po prostu zniknąć. Często miewam myśli samobójcze jednak chyba nie jestem w stanie tego zrobić. Ogólnie miewam mega doły, które trwają dość długo od kilku dni do kilku tygodni. I jeszcze ta nerwica, która nie daje mi spokoju i sprawia, że najprostsze czynności i sytuacje są dla mnie uciążliwe, a czasami urastają do rangi życiowego wyzwania. Na zewnątrz nie daję, aż tak bardzo po sobie tego poznać, udaję, że jest ok, ale w środku przeżywam jakiś horror. Nie mam takiej osoby, która by to zrozumiała i potrafiła mi dać wsparcie. Dodatkowo zawsze jak czuję się lepiej i mam w sobie siłę, żeby wyjść na prostą to w moim życiu dzieję się coś co mnie dopija do podłogi. Czuję się jak na karuzeli i nawet nie wiem gdzie te wszystkie lata mi umknęły;( Do góry #2 Magda95 Magda95 Nowy uczestnik Bywalec 48 postów Imię:Magdalena Płeć:Kobieta @Przywołaj Napisano 25 lipiec 2016 - 14:04 Wiem co czujesz, ja też nie daje po sobie poznać ze jest mi bardzo źle i cierpię bo przekonałam się ze nie warto bo nikogo to nie obchodzi tak naprawdę... A w środku mam prywatne trzęsienie ziemi Też brak mi kogoś obok kto by mnie zrozumiał, dał wsparcie Dlatego w akcie rozpaczy trafiłam dziś na to forum Do góry #3 Gość_wakabayashi_* Napisano 25 lipiec 2016 - 14:10 Wiem co czujesz, ja też nie daje po sobie poznać ze jest mi bardzo źle i cierpię bo przekonałam się ze nie warto bo nikogo to nie obchodzi tak naprawdę... A w środku mam prywatne trzęsienie ziemi Też brak mi kogoś obok kto by mnie zrozumiał, dał wsparcie Dlatego w akcie rozpaczy trafiłam dziś na to forum Widziałem, nawet odpisałem na Twój post. Też tu jestem w akcie desperacji. Do góry #4 Gość_Shelby_* Napisano 02 sierpień 2016 - 20:33 Karuzela...to strzał w dziesiątkę. Rano pobudka, w pracy na pełnych obrotach bo traktujesz to jak ucieczkę od myśli. Jazda bez trzymanki. Godz. 16. wsiadasz do auta, powrót do domu....i koniec, prąd odcięli. Jedyne na co Cię stać to położyć się do łóżka i marzyć o ciszy. Tylko o ciszy bo w głowie pustka. Pustka przeszyta lękiem przed hałasem. Serce wali jak szalone, kłucie w piersiach....proszę, nie mówcie nic do mnie...Zaraz wstanę, za chwilkę. Jak ciężko się zwlec...Muszę wstać, dzieci, kolacja....dlaczego nie mam sił !!!? Do góry
.
  • ezlh1yojsn.pages.dev/372
  • ezlh1yojsn.pages.dev/111
  • ezlh1yojsn.pages.dev/387
  • ezlh1yojsn.pages.dev/169
  • ezlh1yojsn.pages.dev/29
  • ezlh1yojsn.pages.dev/368
  • ezlh1yojsn.pages.dev/330
  • ezlh1yojsn.pages.dev/129
  • ezlh1yojsn.pages.dev/342
  • nie daje juz rady